czwartek, 13 lipca 2017

Takane ball

Witajcie
Muszę nadgonić nieco z postami, bo już wkrótce będzie u mnie wysyp prac koralikowych.
Tymczasem prezentuję Wam część ostatnio uszytych przeze mnie rzeczy.

Rodzinę mam olbrzymią i bardzo lubię szyć dla dzieci. Zatem taka piłka takane pojechała razem z moim wujkiem do Londynu. Koniecznie mocno kontrastowe kolory, bo na takich właśnie małe dzieci najbardziej skupiają uwagę. Zapewne część z Was zna moje zdanie na temat pastelowych pokoików dla malutkich dzieci, albo co gorsza tych z szarymi ścianami dywanami, zasłonkami i pościelą w łóżeczku dla niemowlaków. Mówię takim pokoikom zdecydowane nie i odsyłam do pierwszej lepszej książki na temat rozwoju wzroku u niemowląt i małych dzieci. To co podoba się dorosłym nie koniecznie jest dobre dla dzieci. Każda moda na całe szczęście przemija i wierzę, że moda na szarość w pokoikach dzieci się bardzo szybko skończy.





był też szeleszczący gryzak :-)


Uszyłam także saszetkę nerkę dla mojego szwagra, hi hi hi czyli nereczka Mareczka :-D
Typowo męska, na szerszej taśmie nośnej i nieco większa od tych, które szyłam wcześniej. Jest z poliestru wodoodpornego.


W środku wszyłam grafitową podszewkę.

Serdecznie wszystkich pozdrawiam :-)


wtorek, 11 lipca 2017

Koralików moc

Witajcie
Ostatnio powstało u mnie sporo koralikowych prac, a to wszystko za sprawą prezentu od sklepu Pasart. Już niebawem opublikuję zdjęcia moich koralikowych zmagań.
A tymczasem dwie prace.

Kula kwiatula, wciąż odkrywam bogactwo koralikowych kształtów i uczę się od lepszych, a ten wisior zapragnęłam mieć, bo jest śliczny. Większość moich ubrań ma stonowane kolory i taki drobiazg w kolorze hematytowym świetnie mi do nich pasuje.




Zauroczyły mnie również koraliki super duo. Przygotowałam z nich taką skromną i prostą bransoletkę.

Niczym jaszczurka w leśnych zaroślach.


Serdecznie wszystkich pozdrawiam :)


niedziela, 9 lipca 2017

Na okrągło

Witajcie
Moja maszyna się popsuła, zatarło się łożysko w silniku. Chodziłam przez kilka dni jak struta, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej, aż łzy w oczach miałam. Jest dla mnie obok kuchenki, pralki i lodówki najważniejszym urządzeniem jakie mam w domu, to prawie przyjaciółka. Niektórzy medytują, albo gapią się w telewizor dla odprężenia, a ja siadam do mojej maszyny. Musiałam poczekać kilka dni na części i dopiero w miniony czwartek przyszła zamówiona paczuszka i mogłam ją sobie naprawić.

Odpuściłam kilka ostatnich zabaw blogowych, ale nadmiar obowiązków mnie ze wszystkim opóźnił i zwyczajnie nie zdążyłam. Najbardziej mi szkoda "Cyklicznych kolorków" ;-(.

Tym razem to już w telefonie zapisałam sobie datę zakończenia zabawy "Szyję sobie" u Reni i przypomniał mi dziś, żebym w końcu przygotowała wpis. Będę tak robić już zawsze!!!

Lekcja druga czyli szycie po łuku i obowiązkowe przygotowanie materiałowej pokrywki/membranki na coś okrągłego.

Moja kuchnia jest biało-niebieska, więc kolorystyka sama na myśl przychodzi.


Na dorysowanie o kilka centymetrów większego niż miska koła, wybrałam metodę znaną i sprawdzoną czyli sklejone taśmą ołówki ;-)







Wyszło bardzo fajnie, jak owoce się skończą to będzie pokrywka na odstawione do wyrośnięcia ciasto drożdżowe.

Tak mnie też natchnęło, aby w końcu uszyć pokrywkę na kosz z papierowej wikliny, to przecież także szycie po łuku.

Wieczko ma a środku dociętą, okrągłą tekturę, przez co materiał trzyma formę.

Brzeg jest złożonym na pół i doszytym paskiem tkaniny




 Cieplutko wszystkich pozdrawiam :-)