Witajcie.
Nie, nie zapadłam się pod ziemię, trochę zamknęłam się w swojej czasoprzestrzeni, mam poczucie, że tego mi trzeba było, że to był czas, aby zajrzeć w siebie, a to nie łatwe i nie raz bardzo bolesne. W końcu czytam odłożone na później książki, gapie się nocą w gwiazdy i czekam na przeloty Starlinków ...ostatnio mam na ich punkcie "coś".
Pamiętacie kangurki, które kiedyś szyłam, tym razem zrobiłam go z trykotu lalkarskiego.
Wygrzebałam też koraliki, no i dużo ich mam, ciut za dużo ;-)
Czasem trudno uporządkować rozbiegane myśli, a u mnie one czasem galopują, dobrze jest mieć hobby, to jest właściwe dar z nieba, bo pozwala odlepić się od świata i emocji... przecież i tak wszystko się z czasem wyklaruje, zawsze tak jest.
Mam w sobie ogromną potrzebę zmian i może nie koniecznie jeszcze wiem z której strony się za to wszystko zabrać, bo jednak zmiany to stracenie kontroli czyli tym samym poczucia bezpieczeństwa, ale wisi to w powietrzu.
Serdecznie Was pozdrawiam :-*