Myślami jestem jeszcze w minionym weekendzie, choć wiem, że to już wtorek.
W sobotę poszliśmy na rajd w Góry Świętokrzyskie szukać czarownic. Rano było bardzo zimno i wietrznie, całe szczęście, że dzieci moje lubią chodzić na takie wycieczki, nie marudzą, nie pytają czy daleko jeszcze, tylko idą i im większe błoto tym weselej. Trasa nam co nieco już znana choć w Świętej Katarzynie byłam pierwszy raz i na Łysicę też pierwszy raz weszłam. Dla tych którzy nie uważali na lekcjach geografii to najwyższy szczyt w naszych Górach, ma 612 m no i prawie widzę go z mojego okna ;-) zasłania mi go Łysa Góra czyli Swięty Krzyż. Spotkaliśmy Koziołka Matołka (zaje..fajny ma ogonek :-D) były też czarownice, w Kakoninie napadli nas prawdziwi zbóje, były także guślarki i mnóstwo fajnych konkursów w tym nauka latania na miotle. Łącznie przeszliśmy 15,5 km, na koniec było ognisko z kiełbaskami. Za rok kolejna edycja i za rok najpewniej pójdziemy znowu.
W głowie planuję już ciepłą, wiosenną wycieczkę tym razem gdzieś po Górach, ale z drugiej strony Kielc. Zobaczymy co życie przyniesie.
A tym czasem coś zielonego, bo co tylko były imieniny Patryka, a ten kojarzy się z kolorem zielonym i Irlandią :-).
Swarovski Rivoli 12 mm, oplotłam zielonymi koralikami Miyuki i niklowanymi Toho, do tego długaśne bigle ze stali chirurgicznej.
Bransoletkę tę podarowałam mojej kochanej Manitce z Szuflady. Motywy kart do gry, a efekt takiego zdjęcia daje lusterko, na którym ją fotografowałam.
A to dyndadełko, tudzież zawieszkę zrobiłam w czasie rozważań co by tu jeszcze można wyszydełkować z koralików natknęłam się na niego u Alina_Xm a właściwie to u Aliny Khmielevskaya, która tę stronę prowadzi, znajdziecie ją również na crochet bead paint i oczywiście Instagramie.
Tym czasem cieplutko Was pozdrawiam
:-)
Sliczne prace
OdpowiedzUsuńFantastyczną mieliście wycieczką :) Piękna bizuteria
OdpowiedzUsuń