Ostatnio zmęczenie i mało snu dają o sobie znać, natłok problemów i spraw różnych. Po świętach się już wszystko uspokoi...mam taką nadzieję ;-). Ale zawsze coś się u mnie dzierga, maluje, albo klei. Córka się ze mnie śmieje, że abym jakiś film w całości zobaczyła to z pięć razy musiałabym go obejrzeć, no bo nie oglądam tylko szydełkuję, czy frywolitkuję.
Jeszcze w styczniu wymyśliłam sobie takiego steampunkowego motylka, przymierzałam się do niego dość długo, bo już raz motylka robiłam i wiem, że to kilka jeśli nie kilkanaście godzin szycia koralików. Nazwałam go żartobliwie Lepidoptera trybikus :-)
Nie mogło też zabraknąć inspiracji w wyzwaniu szufladowym "wabi sabi". Wyszydełkowałam koszyk ze sznurka w kolorze lnianym. Z takim urokliwym węzłem na wieczku.
Zrobiłam też wisiorek ze znalezionego otoczaka.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :-)
Piękny motyl!
OdpowiedzUsuńMotyl jest cudowny, przepięknie wygląda. Koszyczek jest świetny, super się prezentuje, a naszyjnik bardzo fajny i oryginalny.
OdpowiedzUsuńOooo jakie cudowne prace u Ciebie Honoratko :) Piękności :)
OdpowiedzUsuńmotylek świetny! zegarmistrzowska robota :) ten wisior z otoczaka bardzo ale to bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńmotylek! Ależ precyzyjna praca!
OdpowiedzUsuńMotylek jest idealny!
OdpowiedzUsuńTeż tak często miałam z tym oglądaniem filmów :D